niedziela, 11 maja 2014

Ulubieńcy ostatnich tygodni (marzec - kwiecień 2014)

Hej :)

Dziś chciałabym Wam przedstawić moich ulubieńców kosmetycznych ostatnich tygodni. Był to dla mnie dość intensywny okres, w którym nie miałam zbyt wiele czasu ani na pielęgnację, ani na makijaż, ani na bloga, co zresztą widać po mojej słabej aktywności w blogosferze. W związku z tym mało eksperymentowałam i stawiałam głównie na sprawdzone kosmetyki. Dzięki temu udało mi się stworzyć niemal idealne zestawy do makijażu i do pielęgnacji włosów. W pozostałych sferach pielęgnacji nadal czegoś takiego szukam i myślę, że jestem coraz bliższa celu.

Nie będę powtarzać ulubieńców z poprzednich miesięcy, żeby Was nie zanudzać (szczególnie jeśli chodzi o pielęgnację twarzy, bo tutaj absolutnie nic się nie zmieniło i nadal polegam na tych samych kosmetykach). Nadal lubię tamte kosmetyki, ale w ulubieńcach marca i kwietnia postanowiłam napisać tylko o nowych ulubieńcach, których używałam w ostatnich tygodniach bardzo chętnie niemal każdego dnia.

Pielęgnacja



Tym razem krótszy będzie temat pielęgnacji. Jak wiecie, w ostatnich miesiącach sen z powiek spędzał mi stan moich włosów. Były one obciążone niemal po każdej odżywce. Po wielu miesiącach poszukiwań wreszcie znalazłam taką odżywkę, która działa, jest szybka w użyciu, a jednocześnie nie obciąża moich delikatnych włosów. A jest nią odżywka do spłukiwania Timotei Drogocenne Olejki. Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ od dawna nie używałam kosmetyków tej marki, po tym jak miałam niemiłe doświadczenia z ich szamponami. I gdyby nie Rossmann i jego Program Nowości, to odżywka pewnie nigdy nie trafiłaby w moje ręce.

W ostatnich dwóch miesiącach w moje ręce dostały się też 2 szampony z wysoką zawartością SLS. Za pierwszym razem skończyło się to ogromnym podrażnieniem skóry głowy, a za drugim razem dość dotkliwym uczuleniem. Próbowałam stosować nową wersję szamponu Babydream, która... też mnie podrażniła! Zdesperowana zakupiłam w aptece szampon do włosów suchych i normalnych Fitomed Mydlnica Lekarska, ponieważ spodobał mi się jego ziołowy, dość łagodny skład. I ten szampon właśnie wybawił mnie z opresji, dlatego używam już drugą butelkę tego kosmetyku. Zgodnie z obietnicą producenta łagodzi swędzenie i łuszczenie skóry głowy. Myje dość dobrze, choć SLS ma daleko w składzie. Co prawda nie radzi sobie idealnie ze zmywaniem olejów, ale jako jedyny daje mojej skórze ukojenie i stopniowo doprowadza ją do normalnego stanu, dlatego wybaczam mu drobne niedociągnięcia. Aktualnie mogę więc stosować tylko ten szampon i płyn do higieny intymnej Facelle oraz balsam do kąpieli Babydream fur Mama. Najlepiej sprawdza się jednak Fitomed.

Przyszła wiosna i znowu mam problem ze stanami zapalnymi warg, ich nadmiernym wysuszeniem i podrażnieniem. Jak zwykle z ratunkiem przyszła mi maść z witaminą A, którą kocham miłością dozgonną. Nie wiem nawet która to już tubka ;)

Jeszcze jednym kosmetykiem pielęgnacyjnym, który mnie w minionych tygodniach zachwycił jest peeling do dłoni i stóp Avon Planet Spa African Shea Butter. Dobrze radzi sobie z wygładzaniem skóry na moich dłoniach, które na skutek mojej pracy są suche i szorstkie.


Kolorówka



Moim naustnym ulubieńcem w kwietniu stała się szminka Avon Ultra Color w odcieniu Iced Coffee. Szminki Ultra Color mają w składzie masło shea, więc nawet przy moim zapaleniu warg mogłam je stosować zamiast balsamu do ust (w życiu bym nie pomyślała, że szminka przyniesie moim swędzącym wargom ukojenie, ale tak było :P). Co więcej, ta szminka nie podkreślała masy suchych skórek, jakie pojawiły się na moich łuszczących się ustach, więc również maskowała mój problem, gdy chciałam wyjść do ludzi. Sam odcień to ciepły, brudny róż, bardzo zbliżony do koloru moich ust, ale trochę bardziej intensywny. Kryje naprawdę dobrze - u mnie spokojnie zakrywa przebarwienia na ustach. Naprawdę szminki Ultra Color warte są wypróbowania ze względu na nawilżające właściwości i duże krycie.

Maskarę Lovely Pump Up zakupiłam z Waszego polecania i rzeczywiście się nie zawiodłam. Jest idealna do dziennego makijażu - rzęsy są po niej ładnie wyczesane, bardziej widoczne i intensywnie czarne. Jedynie przeszkadza mi to, że u mnie tusz ma tendencje do osypywania się, choć nie jest z tym z drugiej strony jakoś bardzo źle. Gdyby nie to osypywanie, byłby ideałem do makijażu dziennego.

DD cream Lacydode by Bell (nr 01 Light Beige) zaczęłam stosować skuszona testem na żywo na kanale Hani. Hanka miała rację - ten produkt nie matuje, powiedziałabym nawet, że jest nawilżający, przy czym dość dobrze się utrzymuje i ma bardzo jasny, neutralny kolor (dla mnie odrobinę za jasny, nawet zimą, dlatego mieszam go z ciemniejszymi podkładami). U mnie świetnie się sprawdza, ponieważ moja skóra jest trochę przesuszona i podrażniona kuracją LRP Effaclair K i ten DD cream jest jednym z kosmetyków, które pomagają mi ją uspokoić. Mam nadzieję, że nadal jest dostępny w Biedronce, bo sprawdza się na tyle dobrze również w mieszaniu ze zbyt ciemnymi podkładami, że chętnie capnę kolejne opakowanie ;)

W ostatnich tygodniach wróciłam do stosowania pudru sypkiego Catrice Prime&Fine. Używam ostatnio głównie nawilżających podkładów, więc przy mojej cerze mieszanej muszę je dobrze utrwalić. Temu pudrowi się to udaje - zwykle wystarczą dwie cienkie warstwy i do końca dnia pracy mam spokój z moją strefą T. Nie mogę tego pudru stosować jedynie pod oczy, ponieważ tam trochę przesusza mi skórę.

Ostatnio mam fazę na bardzo różowe i dziewczęce róże, więc wygrzebałam z czeluści mojej kosmetyczki róż Kryolan dla GlossyBox, którego kolor przypada mi do gustu szczególnie wiosną. Jest to również róż, który stosuję na wszelkie większe wyjścia, ponieważ ma piękny kolor, dobrze się rozprowadza i jest bardzo trwały.

O utrwalaczu makijażu Theatric Professional pisałam Wam już na samym końcu posta z recenzją majowych i czerwcowych nowości w Rossmannie, więc do tamtej notki Was odsyłam (KLIK). Mimo, że mam go od 3 tygodni, już podbił moje serce.

Na koniec mam kolejną nowość Rossmanna, która bardzo mi się spodobała, a jest nią lakier do paznokci Maybelline SuperStay w odcieniu Mint for Life. Jest to cudna rozbielona mięta, która ostatnio wyjątkowo często gości na moich paznokciach. Fajna na imprezę, fajna do biura. Po prostu kolor uniwersalny, jednocześnie nie będący nude. Wszyscy się mnie pytają gdzie dorwałam tak piękny lakier ;) Poza tym utrzymuje się niezwykle długo - tydzień wytrzyma Wam spokojnie, jeśli macie zadbane paznokcie i nie eksploatujecie ich nadmiernie w pracy, tak jak ja ;)

I to już są moi wszyscy ulubieńcy marca i kwietnia. Myślę, że kolejny post z ulubieńcami również będzie ciekawy, ponieważ przybyło mi w kosmetyczce sporo ciekawych nowości, choćby na skutek dużych promocji w drogeriach. Będę też testować teraz sporo kosmetyków aptecznych i ziołowych, ponieważ chciałabym żeby moja pielęgnacja szła bardziej w tym kierunku. Następny będzie post z zakupami z ostatnich tygodni, który będzie pewnie dość długi, bo i zakupów dużo. Ostatnie duże zakupy kosmetyczne robiłam w styczniu, a potem nie kupowałam prawie nic, więc teraz wszystko mi się pokończyło i w ten oto sposób zakupiłam sporo nowych kosmetyków. No ale o tym w następnym poście.

Dajcie znać czy używałyście któregoś z moich ulubieńców i jakie kosmetyki były Waszym hitem w ostatnim czasie.

Avenindra.

8 komentarzy:

  1. uwielbiam ten żółty tusz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się tak fajnego efektu za mniej niż 10 zł :)

      Usuń
  2. Tusz uwielbiam! :) ale szybko mi wysycha :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jest świetny. Aż odechciało mi się uganiać za peelingiem Eveline ;)

      Usuń
  4. masć z witamina A to mój kosmetycnzy ulubieniec ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnych masz ulubieńców :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :) Każdy Twoje pozostawienie śladu, uwagi, opinii jest dla mnie bardzo ważne.

Reklamy, spamy i obraźliwe wpisy będą usuwane.